Pułapka „standardu deweloperskiego podwyższonego”
admin
„Sprzedaż domów w standardzie deweloperskim podwyższonym” brzmi jak klasyczny bełkot marketingowy. Zero treści, zero konkretu – tylko wciśnięte słowo podwyższonym, żeby klientowi wydawało się, że dostaje coś więcej, choć nikt nie mówi co dokładnie. To jakby reklamować samochód hasłem „auto z kierownicą ulepszoną” – fajnie, tylko co to niby znaczy?
Hasło jest tak nudne i korporacyjne, że mogłoby wisieć na banerze każdej firmy budowlanej. Nie ma w nim ani obietnicy, ani wyróżnika, ani emocji – nic, co przyciągnęłoby klienta. W dodatku „standard deweloperski podwyższony” to oksymoron – jakby przyznać, że „normalny” standard to bieda, ale my damy Wam troszkę mniej biedy, więc macie się cieszyć.
Zamiast przyciągać klientów, to hasło wręcz ich odstrasza, bo każdy, kto już kupował mieszkanie lub dom, wie, że „standard deweloperski” to słowo-wytrych, za którym kryje się pustka i milion niedopowiedzeń. A „podwyższony” w tym kontekście brzmi jak suchar w stylu „dorzucimy gniazdko więcej w salonie”.
Co konkretnie jest nie tak z tym hasłem?
-
Brak precyzji definiującej, co to oznacza
Slogan nie mówi jak bardzo standard jest podwyższony, co konkretnie wchodzi w jego zakres (np. czy są gładzie, czy biały montaż, czy ogrzewanie podłogowe, lepsze okna, itp.). Klienci mogą mieć bardzo różne oczekiwania, a to może prowadzić do rozczarowania. Z artykułów branżowych wynika, że „standard deweloperski” i „standard podwyższony” nie mają ujednoliconej definicji prawnej — każdy deweloper interpretuje te pojęcia inaczej. Jak budować? Bankier.pl -
Ryzyko percepcji marketingowej bańki
Jeśli oferta nie spełni oczekiwań klienta (np. klient liczy, że „podwyższony standard” to coś bardzo zbliżonego do wykończenia pod klucz, a deweloper oferuje tylko biały montaż i gładzie), to slogan może zostać uznany za obietnicę bez pokrycia. To podnosi reputacyjne ryzyko. -
Porównywalność z ofertami konkurencji
Jeśli konkurencja też używa podobnych zwrotów, ale zróżnicowany jest zakres (co może być lepsze lub gorsze), klienci mogą mieć trudność porównania ofert „na żywo”. To wymaga, by sam slogan był wsparty jasnymi specyfikacjami w dokumentach reklamowych i umowach. -
Może tworzyć wrażenie kompromisu niż pełnej jakości
„Standard deweloperski podwyższony” brzmi jak stan pośredni — co może być odebrane przez część klientów jako “nie do końca premium / luksusowy” ; dla klientów bardzo wymagających może to być niewystarczające, a dla mniej wymagających — nadmiernie drogie. -
Regulacje prawne i ochrona konsumenta
Ponieważ standardy nie są formalnie zdefiniowane przez prawo, deweloper musi bardzo ostrożnie w umowie i specyfikacji opisać, co klient faktycznie dostaje. W przeciwnym razie może być narażony na reklamacje, spory lub negatywne opinie. Artykuły wskazują, że konsumenci często nie zdają sobie sprawy, że “standard deweloperski” jest pojęciem umownym i bardzo zróżnicowanym. infor.pl
Podsumowując – slogan ADBUD to językowa watolina, która maskuje brak pomysłu na prawdziwy przekaz. Niby profesjonalnie, ale tak naprawdę miałko, nijako i wręcz śmiesznie.